Weekend 4-5.08.2012- gościmy na Ziemi Wrzesińskiej zaprzyjaźnioną grupę rowerową im Jana Pawła II z Kościana.
Z wielką radością przyjęliśmy od grupy rowerowej zaproszenie na wyjazd do Kościana, ale wierzcie nam wszyscy, że jeszcze większą radość sprawiło nam goszczenie tej grupy u nas.
Jak przyjąć gości, co Im pokazać, jak promować nasze miasto i okolice, jakie atrakcje przygotować, gdzie mają odpocząć, gdzie spać i co jeść?
Wiele osób, które są zainteresowane taką formą rekreacji jak wyprawy rowerowe, dopytuje, dlaczego został zaproszony Kościan? Dlaczego ta grupa a nie inna, jakie ma zasługi?
Otóż Grupa Kościańska ma dla nas duże znaczenie. My Wrześnianie jesteśmy „dzieckiem” Tej grupy. Mieciu, założyciel naszej grupy, dwa lata temu uczestniczył z Grupą im. Jana Pawła II w pielgrzymowaniu na Jasną Górę. Oprócz tego, że jechał to podpatrywał, słuchał i pytał o funkcjonowanie takiej grupy. Wyjazd bardzo mu się podobał. W pewnym momencie /jak to teraz relacjonuje/ zrodził się pomysł aby w naszym mieście utworzyć taką grupę… Tak, to dobra decyzja, przede mną sporo pracy – wspomina teraz. Po roku już były widoczne efekty ciężkiej pracy Miecia. Grupa z Kościana jest dla nas, jak dobra matka: uczy, daje wskazówki, przestrzega, cierpliwie tłumaczy. To od Was nauczyliśmy się jak znosić trudy, jak pomagać sobie wzajemnie na trasach, jak nie być obojętnym na czyjeś niedomagania, tolerować się nawzajem i wykorzystywać kompromisy. Dziękujemy Wam Kochani za to, będziemy zawsze o tym pamiętać. Grupa z Kościana jest wyjątkową grupą, bo nie tylko Mieciu dostrzegł Ją we Wrześni, ale dużo pisze się o tej grupie w lokalnych gazetach w tym regionie. Wydane zostały mapy ze zdjęciem grupy na stronie tytułowej, władze miasta często chwalą się, że mają taką grupę rowerową /są z niej dumni/.
Chyba już od miesiąca w czasie naszych zebrań ustalaliśmy program naszego wspólnego spotkania. Mieciu był koordynatorem całego przedsięwzięcia, bo kto z nas zrobiłby to lepiej? Krysia skrupulatnie zapisywała, co, gdzie, kiedy i kto jest, za co odpowiedzialny. Wszyscy uczestnicy naszej grupy brali chętnie udział w przygotowaniu tego spotkania. Każdy miał swój udział: panowie wykorzystani zostali jako serwis techniczny i dostarczali towar, rozpalali ognisko i pilnowali kaszanki na grillu. Panie popisywały się pomysłami na przygotowanie sałatek i pieczenie ciasta. Był też pyszny smalec i kwaszone ogóreczki, kiełbasa i kaszanka. Browar Fortuna zadbał o to, abyśmy mieli na czym i przy czym usiąść oraz, co wypić. Filip dał oprawę muzyczną. Musimy się pokazać jak z najlepszej strony, jesteśmy w końcu gospodarzami.
W sobotę oczekujemy na naszych gości na dworcu PKP. Przybyło 18 osób i nas 24- to całkiem spora grupa. Witamy gości, krótko rozmawiamy i w trzech grupach udajemy się w trasę. Jedziemy ul. Daszyńskiego, potem wzdłuż Wrześnicy przez park do ul. Kościuszki w kierunku Gozdowa. Krótki postój na łyk wody i jedziemy do Zielińca. W Żydowie skręcamy w polną drogę i znów łyk wody. Zmierzamy do Borzykowa. Tam mamy przerwę na kawę. Młody człowiek za bufetem nieczęsto miewa tylu gości. Ku naszemu zdziwieniu szybko nas obsługuje i realizuje wszystkie zamówienia: kawa słaba, mocna, rozpuszczalna i sypana. Podołał naszym wymaganiom w krótkim czasie. Brawo! Wzmocnieni ruszamy w dalszą drogę. Docieramy do przystani nad Wartą. Tutaj czeka na nas 17 kajaków. Zakładamy obowiązkowo kapoki. Niektórzy płyną kajakami po raz pierwszy, są też tacy, którzy nie umieją pływać. Niektórzy nie odważyli się uczestniczyć w spływie, ale deklarują udział przy najbliższej okazji /czyli już żałują swej decyzji/. Nasze rowery bezpiecznie czekają pod okiem właśnie tych osób, które pozostały w Pyzdrach. Wcześniej ustalone pary holują kajaki i do wioseł… Przed nami 15 km trasy wodnej i niezapomnianych wrażeń. W czasie spływu dopisała nam piękna pogoda. Cisza i nadwarciańska przyroda nastrajała do refleksji. Spływ zajął nam około 3 godz. Mimo braku umiejętności niektórych uczestników tworzymy zwartą grupę i płyniemy dość szybko. Odpoczywamy w Pogorzelicy. Tutaj możemy podziwiać dobrych pływaków…, którzy dają „popis”. Jak się okazuje w tym miejscu Warta na środku swego koryta ma 0,5 m głębokości. W końcu docieramy do Czeszewa /to nasz cel/. Pierwszy dotarł /choć nie był to rejs na czas/ „Kapitan” z grupy Kościańskiej, drugi kajak to Geniu z Mają z grupy wrzesińskiej no i następne… W Czeszewie czekają na nas samochody, które transportują nas z powrotem do Pyzdr. Tu i ówdzie słyszymy: nie było to łatwe, trochę było trzeba się napracować. Nogi odpoczywały, ale ręce musiały pracować /sprawiedliwość musi być dla naszych kończyn/. W Pyzdrach Andrzej i Jasio czekają na nas z gorącą zupą wrzesińską. Skąd oni wiedzieli, że jesteśmy głodni? Zupa i „pajda” chleba dodaje nam sił do drogi powrotnej. Dzielimy się na trzy grupy. Jedna Kościańska udaje się do Biechowa na nocleg, dwie nasze tą samą trasą do Wrześni.
Wrześnianie mają krótki odpoczynek i kąpiel. Zabieramy zaopatrzenie i śpieszymy do Biechowa. Tutaj są już nasi goście. Otrzymali wygodne pokoje gdzie mogli odsapnąć oraz wziąć prysznic. Wieczorem wszyscy uczestniczymy we Mszy św. Zawsze na naszych trasach korzystamy z możliwości uczestniczenia w nabożeństwach. Na początku Mszy św. nasze grupy rowerowe zostają przez o. paulina serdecznie powitane i przedstawione wszystkim wiernym. Należy również podkreślić gościnność proboszcza, który udostępnił naszej zaprzyjaźnionej grupie z Kościana tani nocleg, umożliwił nam odpoczynek i udostępnił miejsce do wspólnego biesiadowania. Ojcowie paulini zaszczycili nas swoją obecnością na ognisku. Mieliśmy również okazję wzajemnie bliżej się poznać /to bardzo sympatyczni ludzie /o. paulini/ – jak powiedział jeden z uczestników naszych grup. Wkrótce jednak ojcowie opuścili nas. Teraz jest czas na modlitwę. Rozumiemy i doceniamy to, że byliście z nami, dziękujemy za przyjęcie, zrozumienie nas i zaufanie. Bóg zapłać!
Ogrody – to miejsce naszego odpoczynku, relaksu, pogawędek, śpiewu. Były konkurencje np. rzut jajkiem. Najlepszą parą okazała się Jola i Bogdan z grupy Kościańskiej – rzucili aż 59 razy. Honoru naszej grupy ratowała Maja i Romek z wynikiem 18 rzutów. Panie z zawiązanymi oczami musiały również rozpoznać swoich mężów po łydkach. W tej konkurencji panie okazały się dobre. Jedna z pań pomyliła łydki męża z łydkami kolegi. Śmiechu było, co nie miara. W czasie naszych wspólnych rozmów docierają do nas miłe wiadomości. Cykliści z Kościana chwalą nasze piękne okolice, ciekawą przyrodę, czystość. Zapoznali się z historią naszego regionu, zachwyceni są spływem kajakowym. Zauważyli też, że tak ważne miejsca i ciekawa okolica ma mało ścieżek rowerowych – to uwaga naszych gości. Z tym się zgadzamy również my. Przy natężonym ruchu dwuśladów jesteśmy bardzo zagrożeni na drogach asfaltowych. Kierowcy samochodów nie liczą się z nami. Jeżdżą w myśl zasady „duży może więcej.” Wywiązała się ciekawa dyskusja na ten temat. Trafiliśmy też w podniebienia naszych gości, bo posiłki, jak mówili, były smakowite. Po odpoczynku i posiłku humory dopisywały wszystkim. Przy podkładzie muzycznym i ciepłej pogodzie spędziliśmy miły wieczór. Obserwując wszystkich uczestników można było zauważyć, że pasje naprawdę łączą ludzi. W naszych grupach są ludzie bardzo młodzi i trochę starsi, niskie i szczupłe kobiety jak i barczyści silni mężczyźni. Nie ma lepszych i gorszych i wszyscy się rozumiemy. Znamy się od niedawna a tyle mamy sobie do powiedzenia jakbyśmy znali się od lat. Śmiech, zabawa, muzyka pozwalały zapomnieć o zmęczeniu i integrowały nas jeszcze długo. Gościliśmy się do godz. 23.00. Sprzątanie i udajemy się na spoczynek. Musimy odpocząć, bo jutro czeka nas następna trasa.
W niedzielę ciężko nam się wstawało, bo większość uczestników imprezy położyła się już po północy. Śniadanie dla grupy z Kościana było zaplanowane na 7.00 a potem kończenie pakowania bagaży i wyjazd. Natomiast wyjazd Wrześnian spod Starostwa Powiatowego był o 7.30. Tylko 3 z nas pojechało do Biechowa po grupę Kościańską. Razem mieliśmy się spotkać w Bardzie. Wrześnianie jechali do Barda przez Obłaczkowo, Chwalibogowo a cykliści z Kościana jechali z Biechowa polną drogą do Skotnik i stamtąd polną drogą koło śmietniska aż do Barda. Trzeba przyznać, że Wrześnianie na punkcie zbiórki nieźle się naczekali (około 30 minut), bo śniadanie, pakowanie i wyjazd nie przebiegły tak sprawnie jak przewidywaliśmy, do czego przyczynił się „Kapitan”.
Po spotkaniu obu grup rowerowych i powitaniu ruszyliśmy w trzech grupach na zaplanowaną przez Dominika trasę. Z grupy wrzesińskiej 15 osób a z kościańskiej 17. Pojechaliśmy dalej przez Bukowy Las, Targową Górkę, Stępocin, Kokoszki, Neklę, Nekielkę aż do tzw. Jezior Babskich. W okolicach Targowej Górki, jak na nazwę przystało, pokonaliśmy kilka wiaduktów i wzniesień terenu. Za Neklą jechaliśmy lasem aż do celu naszej wyprawy. Prowadził nas Dominik przy pomocy rowerowego GPS i choć wiele razy byliśmy nad tymi jeziorami, tą trasą jechaliśmy po raz pierwszy. Już od rana było bardzo ciepło i duszno, toteż podróż w cieniu drzew bardzo nam sprzyjała. Jazda leśną drogą powodowała, że mogliśmy swobodnie rozmawiać i wdychać świeże, leśne powietrze. Cel naszej podróży osiągnęliśmy około 10.15. Było to jedno z jezior z fajnym miejscem biwakowym. Na ponad godzinnym postoju mieliśmy możliwość posilić się. Kilku śmiałków obu płci z obu grup zażyło kąpieli w jeziorze. Niektórzy mniej odważni (lub mniej przygotowani- brak stroju kąpielowego) moczyli tylko nogi. Pobyt nad jeziorem w cieniu drzew powodował, że upał nie dawał się tak we znaki.
Wracaliśmy do Wrześni przez Graby, gdzie odłączyły się od nas 3 osoby z grupy Kościańskiej spieszące się na pociąg. Następnie udaliśmy się do Czerniejewa, gdzie zrobiliśmy sobie kilka pamiątkowych zdjęć przed pałacem należącym niegdyś do rodziny Lipskich. Dłuższy postój mieliśmy również w Czerniejewie koło budki z pysznymi lodami, a w taki upał nikt lodami by nie pogardził. Gdy wyjeżdżaliśmy z Czerniejewa w stronę Wrześni zrobiło się bardzo gorąco, bo palące słońce, brak cienia drzew a za to rozgrzane łany zbóż i topniejący asfalt powodowały, że odczuwaliśmy tą wysoką temperaturę.
Dalej jechaliśmy przez Radomice, Noskowo, Psary Polskie oraz ścieżką rowerową nad Zalewem Lipówka do restauracji Tarot, gdzie czekał na nas wszystkich wcześniej zamówiony obiad. Spotkanie przy stole było okazją do rozmów, wymiany refleksji na temat pobytu u nas oraz zacieśniania więzi między członkami obu grup rowerowych. Natomiast zjedzenie smacznego obiadu oraz przebywanie w klimatyzowanym pomieszczeniu powodowało regenerację sił.
Następnie udaliśmy się na dworzec PKP, aby odprowadzić na pociąg gości i pożegnać się z nimi. Były podziękowania, uściski rąk (i nie tylko) oraz deklaracje, że już niedługo (bo we wrześniu na Rajdzie Radia Merkury) spotkamy się znowu. Po załadowaniu rowerów i bagaży odjechali machając nam na pożegnanie. Mieli szczęście, bo pociąg do którego wsiedli jechał bezpośrednio do Kościana. (Wyjeżdżając o 15.19 już o 16.58 byli na miejscu). Na dworcu zrobiło się pusto i smutno. Nam (i Im zapewne też) żal było, że nasze spotkanie dobiegło końca. Niektórzy z grupy Kościańskiej byli we Wrześni już trzeci raz i nadal chętnie przyjeżdżają, tak im się u nas podoba.
Dziękujemy Wam za miłe towarzystwo i mile spędzony czas i czekamy z niecierpliwością na następne spotkanie.
Dzień 1
Trasa kilknij aby pokazać.
Dzień 2
Trasa kilknij aby pokazać.
Zosia i Grażyna