W dniach 17-19 maja 2013 r. na trzeciej edycji „Koziołków” naszą grupę rowerową reprezentowały tylko trzy osoby. W tym trzydniowym zlocie brali udział rowerzyści z różnych stron Polski oraz dwoje Niemców i dwoje Szwedów. Po koszulkach można było dowiedzieć się, że najliczniej przybyli przedstawiciele dwóch grup rowerowych ze Szczecina (88 i Neptun). Byli również rowerzyści ze Śremu, Zielonej Góry, Gubina, Ostrowa Wielkopolskiego, Krotoszyna, Czarnkowa, Wągrowca, Leszna, Bydgoszczy, Torunia, Inowrocławia, Łodzi, Strzelna, Konina, Kielc oraz my z Wrześni. Razem chyba ze 100 osób. Gospodarzem i głównym organizatorem był KTR Sigma, któremu my trochę w miarę naszych możliwości pomagaliśmy.
Piątek (17.05.2013)
Do Poznania pojechaliśmy we dwójkę pociągiem po 16-tej. Już w nim spotkaliśmy przedstawicieli Ciklo Konin, którzy zmierzali na ten sam zlot. Na stacji Poznań- Antoninek czekał Mieciu jadący na zlot rowerem prosto z pracy. Do bazy w Poznaniu- Pokrzywnie na ul. Torowej 1 było do pokonania około 10 km. Po zakwaterowaniu w hotelu robotniczym i przywitaniu z innymi rowerzystami pojechaliśmy autobusem zwiedzać Stadion Lecha. Była to niebywała okazja, aby zobaczyć niedostępne na co dzień pomieszczenia obiektu. Ze względu na znaczną ilość zwiedzających zostaliśmy przydzieleni dwom przewodnikom. Najpierw zwiedziliśmy część organizacyjną tj. wejście dla VIPów oraz salę konferencyjną. Pan przewodnik opowiedział nam o funkcjonowaniu tych miejsc i siedząc na miejscu dla prasy lub trenera, mogliśmy poczuć się jak na prawdziwej konferencji prasowej. Następnie przeszliśmy do części sportowej. Zwiedziliśmy szatnię dla gości oraz jej zaplecze, obejrzeliśmy miejsce wyjścia na boisko. Dla mnie było zaskakujące, że piłkarze trzy razy wychodzą na murawę, aby mogli wybrać jedną z czterech par butów w zależności od stanu boiska. Następnie przeszliśmy na trybuny, które mogą pomieścić ponad 40000 kibiców. Usłyszeliśmy o miejscach specjalnych takich jak: loża prezydencka, loże klasy biznes, trybuny i studia prasowe. Na trybunach znajdowały się trzy poziomy. Weszliśmy na najwyższe miejsca znajdujące się na wysokości 35 m (czyli około11 pięter). Robił wrażenie ogrom stadionu, ale oglądanie meczu z tej wysokości nie byłoby zbyt korzystne. Przytłaczał również ciężar konstrukcji dachu, który wg informacji wynosił 700 tysięcy ton. Poznaliśmy nie tylko wygląd stadionu, ale również wiele ciekawostek np., że telebimy znajdujące się na stadionie mają przekątną 650 cali i wagę około 6 ton każdy. Po godzinie zwiedzania pojechaliśmy na bazę, gdzie wieczorem odbyło się ognisko i można było skonsumować poznańską potrawę regionalną czyli pyry z gzikiem. Czas umilała nam muzyka. Rozmawialiśmy, a bardziej wytrwali tańczyli.
Sobota (18.05.2013)
Po samodzielnie przygotowanym śniadaniu o 8.30 wyjechaliśmy w czterech grupach na trasę. Jechaliśmy z Pokrzywna przez Szczepankowo, by później skręcić na ścieżki wiodące lasami miejskimi. Tak dojechaliśmy do Nowego ZOO, na terenie którego mieścił się Fort 3. Był on fortem typu głównego zbudowanym przez armię pruską w latach 1817-1881 i wchodził w skład Twierdzy Poznań. Fort był otoczony suchą fosą , do której dostępu strzegło 5 kaponier (budowli fortyfikacyjnych służących do ostrzału w dwóch kierunkach). Przejazd bramowy, na którym się zgromadziliśmy oczekując przewodników, stanowił część szyjową fortu. Nasza liczna grupa została podzielona na dwie części i każda ze swoim przewodnikiem udała się na zwiedzanie fortu. Obejrzeliśmy szereg pomieszczeń takich jak np. prochownia (w której mogło być magazynowane 35 ton prochu czarnego zgromadzonego w 660 beczkach), koszary (z nieprawdopodobnym zagęszczeniem prycz dla żołnierzy- żołnierz przypadał na metr kwadratowy).Poznaliśmy stanowisko zainstalowania działa Ringkanone, wygląd pancernej kopuły obserwatora artylerii. W blokhauzie przy wejściu zwiedziliśmy wystawę poświeconą wyzwoleniu Poznania w okresie II Wojny Światowej. Niemałym zainteresowaniem wśród nas rowerzystów cieszył się rower ładowniczego, jednego z trzech kolarzy sekcji karabinu maszynowego. Dowiedzieliśmy się, że fort 3 jest udostępniony do zwiedzania od 2011 roku, a pieczę nad nim pełni Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Fortyfikacji. Po zwiedzeniu i krótkim odpoczynku przy wejściu do ZOO ruszyliśmy dalej w kierunku Cytadeli. Jechaliśmy najpierw ścieżkami rowerowymi, a później podzieliliśmy się na 5 grup, aby przejechać ulicami miasta. Przy wjeździe na Cytadelę (znaną ongiś pod nazwą Fort Winiary) czekał na nas młody przewodnik na rowerze, który jeżdżąc z nami po terenie obiektu opowiedział nam szereg ciekawych informacji o tym miejscu. Darowaliśmy sobie zwiedzanie Muzeum Uzbrojenia, koncentrując się na oglądaniu zachowanych części tego kompleksu obronnego, będącego swego czasu największym fortem artyleryjskim w Europie. Dowiedzieliśmy się, że Cytadelę budowano w latach 1828-1842, dokonując jeszcze później modernizacji. W 1918 roku załogę fortu stanowiło około 800 ludzi. W okresie II Wojny Światowej była ostatnim punktem oporu Niemców, a fortyfikacje zostały częściowo zburzone w trakcie zdobywania miasta. W latach powojennych fort systematycznie rozbierano, a w latach 1963-1970 Cytadela została oczyszczona z ruin budowli obronnych i przekształcona w Park. Budowa parku doprowadziła do prawie całkowitej rozbiórki fortu, a pozyskaną cegłę użyto do odbudowy Warszawy i Poznania. Następnie ruszyliśmy dalej w kierunku Fortu 5a mieszczącego się na Piątkowie. Został on zbudowany przez armię pruską w latach 1887-1890 jako jeden z 6 fortów pośrednich. W okresie świetności był chroniony przez Blokhauz przy wjeździe, most zwodzony przed bramą i otoczony suchą fosą, do której dostępu broniły trzy kaponiery. W forcie przywitali nas przewodnicy w replikach XIX wiecznych mundurów pruskich. To oni oprowadzali nas po uruchomionej w 2012 roku trasie turystycznej. Oglądaliśmy szereg pomieszczeń na terenie fortu: wewnętrzny dziedziniec, kaponiery, główne koszary, remizę artyleryjską, pomieszczenia latryn i lazaretu. Zapoznaliśmy się z wystawą, na której zgromadzono szereg eksponatów związanych z fortyfikacjami. Po zakończeniu zwiedzania mieliśmy niebywałą okazję zjedzenia w forcie obiadu, który przywiozła firma cateringowa. Był naprawdę nastrój jak z ubiegłych wieków: dość ciemno, chłód pomieszczeń fortowych, ale stoły i ławy już współczesne. Na terenie fortu zdziwiło nas bliskie sąsiedztwo wieżowców. Wyglądało jakby mieszkańcy z okien swoich mieszkań mogli zaglądać do świata sprzed dwóch wieków. Podziw natomiast budziło zaangażowanie miłośników fortyfikacji, którzy swoją pracę i poświęcony czas przeznaczali, aby zachować pozostałe elementy fortu. O 16-tej pogoda zmieniła się i przyjemne ciepło zastąpiły nadciągające chmury i dość silny wiatr. Jadąc w drodze powrotnej musieliśmy początkowo zmagać się z wiatrem od frontu, który przy zmianie kierunku na trasie stał się naszym sprzymierzeńcem i popychał w kierunku bazy. Po drodze do hotelu zatrzymaliśmy się jeszcze przy Arenie i około 18-tej dotarliśmy na miejsce. Tego dnia dużo zwiedzaliśmy. Poruszaliśmy się tylko po Poznaniu, a i tak zrobiliśmy prawie 50 km na rowerze. Wieczorem o 19-tej mieliśmy zaplanowane spotkanie przy ognisku. Bawiliśmy się biorąc udział w przygotowanych przez organizatorów konkurencjach: turniej wiedzy, rzut lotkami do tarczy, rzut piłeczką do garnka. Nasze apetyty też były zaspokojone, bo na grillu piekły się kiełbaski, a potem ziemniaczki. Do tego były marynowane ogórki i papryka, chleb, przyprawy oraz napój naszego sponsora, który zyskał wiele pochwał. Podczas tego wieczornego spotkania były śpiewy biesiadne, tańce, rozmowy rowerzystów- pełna integracja. Panował wesoły i życzliwy nastrój biesiady, która trwała do późnych godzin nocnych.
Niedziela (19.05.2013)
W tym dniu już od rana był duży ruch, bo wszyscy szykowali się do wyjazdu. O 9.00 odbyło się ogłoszenie wyników wczorajszych konkursów i wręczenie nagród. Wrześnianom niestety szczęście nie dopisało. Były też ostatnie pamiątkowe zdjęcia. Komandorka zlotu- Wiesia zakończyła spotkanie i zaprosiła chętnych rowerzystów na wyjazd do Kórnika. My nie pojechaliśmy z grupą rajdową, tylko wróciliśmy do Wrześni wybranym przez siebie środkiem lokomocji (pociąg lub rower).
Bardzo szybko i miło upłynęły te trzy dni. Patrząc z perspektywy, mogę stwierdzić, że taki trzydniowy zlot bardzo sprzyja nawiązywaniu kontaktów, wzajemnemu poznawaniu i integracji środowiska rowerzystów oraz zwiedzaniu rodzimych okolic gospodarzy. Poznań odkrył przed nami wiele swoich tajemnic, a my wyjechaliśmy stąd pełni niezapomnianych wrażeń.
Grażyna
foto Filip