Nasz kolega i przyjaciel Mieczysław, chce pomóc 14 letniej Darii z Budziłowa. Mimo wielu obaw, podjął trud samotnej wyprawy rowerem z Zakopanego na Hel, którą rozpoczął 17 czerwca. Po drodze będzie odbierał od władz miast pamiątkowe gadżety, które po wyprawie zostaną zlicytowane.

 Trasa wyprawy:

I etap (poniedziałek 17 czerwca) Zakopane – Wadowice (108 km)

Wystartowałem wcześniej niż zakładałem, bo już o 6:00. Ta zmiana wynikała ze słonecznej pogody, która na trasie dawała się we znaki, tym bardziej, że to górski etap, którego się obawiałem. Na szczęście organizm spisał się. Po godz. 15:00 dojechałem do Wadowic, po drodze odwiedzając m.in. Jordanów i Suchą Beskidzką. Mam już pierwsze gadżety na licytacje, m.in. figurkę aniołka (na zdjęciu). Muszę podkreślić ogromną życzliwość górali, którzy są bardzo zainteresowani losami całej wyprawy. Niektórzy przyznali, że ktoś ich w końcu zmotywował do jazdy na rowerze. Jeszcze w Zakopanem spotkałem przemiłe osoby ze Słupcy i Witkowa, które chciałbym pozdrowić. Górski odcinek wyprawy nie jest łatwy ale trudy rekompensują malownicze krajobrazy. Dziś nocuję w Klasztorze Karmelitów Bosych w Wadowicach. Przy okazji polecam wrześnianom najlepsze kremówki w Cukierni u Lenia. Jutro o 6:00 początek drugiego etapu i 150 km do Częstochowy. Góry uczą pokory – relacjonuje Mieczysław Koczorowski.

II etap (wtorek 18.06) Wadowice – Częstochowa (160 km)

To był bardzo trudny etap, który mocno dał mi się we znaki. Niesamowity upał, górskie podjazdy i wzmożony ruch drogowy zrobiły swoje. Na szczęście dojechałem do Częstochowy. Po drodze zawitałem do Zawiercia, Myszkowa i Olkusza. Pula gadżetów powiększa się. Sił dodają napotkani ludzie, którzy wskazują lepsze drogi a nawet zrobią herbatę. Po ciężkim dniu odpoczywam w Domu Pielgrzyma na Jasnej Górze. Na szczęście już jutro wjadę do Wielkopolski, a w czwartek do Wrześni.

III etap (środa 19.06) Częstochowa – Kalisz (150 km)

W porównaniu do wczorajszego etapu czuję się znacznie lepiej. Skończyły się mordercze podjazdy. Przede mną płaska trasa, czyli taka jaką lubię. Dziś zatrzymałem się na spotkanie m.in. z władzami Wielunia i Kalisza. Bardzo ciepło mnie przyjęli. Przekazali kolejne gadżety na licytację. Na koniec dnia czekała na mnie niespodzianka. W Kaliszu odwiedziła mnie żona oraz przyjaciele. Nie ukrywam, potrzebowałem ich wsparcia. Jutro zawitam do ukochanej Wrześni. Będę na rynku około 16:00. Liczę na wrześnian. Do zobaczenia!

IV etap (czwartek 20.06) Kalisz – Konin – Września – Gniezno (130 km)

O 13.00 wyjechaliśmy prawie całą grupą naprzeciw Mieciowi, aby dodać mu otuchy i potowarzyszyć choć przez chwilę w tym niezwykłym dziele. Po dojechaniu do Wrześni ok. godz. 16.00, hucznym wjechaniu na Rynek i wzruszających powitaniach, odbyło się krótkie spotkanie z Darią, jej Rodzicami oraz mieszkańcami naszego miasta. Około godz. 18.00 odprowadziliśmy Miecia do Czerniejewa, skąd ruszył w dalszą drogę do Gniezna.

Czwarty etap rozpocząłem od niespodzianek. Nocowałem w Kaliszu, w kościele św. Józefa. Zanim wystartowałem musiałem obudzić księdza, ponieważ zamknęli mi rower. Kolejne miłe zaskoczenie w Rychwale, gdzie czekały na mnie grupy rowerowe z Konina i Goliny. Obie towarzyszyły podczas jazdy, niektórzy nawet tutaj do Wrześni. Oczywiście wyjechała po mnie również moja ekipa GTR „Wrześnianie”. Podczas pobytu w Koninie gościłem w tamtejszym radiu. Przepyszną jajecznicę zjadłem u pana Władka Wojtulewicza, a u państwa Szumińskich w Golinie poczęstowano nas ciastem i kawą. Dziękuję również za ciepłe przyjęcie przez Burmistrza w Słupcy. Dzisiejszy odcinek z Kalisza do Gniezna to dla mnie „etap przyjaźni”. Do mety zostało niecałe 400 km, teraz będzie z górki – relacjonował nam uśmiechnięty Mieczysław Koczorowski.

V etap (piątek 21.06) Gniezno – Tuchola (150 km)

VI etap (sobota 22.06) Tuchola – Gdynia (150 km)

VII etap (niedziela 23.06) Gdynia – Hel (80 km)

 inf. Nowa Września, własna

fot. Filip