26 lipca 2015 roku udaliśmy się dwunastoosobową grupą na zaplanowany wcześniej, ale przełożony z powodu ulewnego deszczu wyjazd do Lądu. W drogę wyruszyliśmy o 8.30 przez Gozdowo, Bieganowo, Sokolniki, Szamarzewo, Samarzewo. Po drodze przystawaliśmy na krótko, aby odpocząć. W Ciążeniu zatrzymaliśmy się na dłużej koło późnobarokowego pałacu biskupiego. Niestety musieliśmy poprzestać na obejrzeniu go z zewnątrz. W parku koło pałacu rosły oprócz rodzimych również gatunki drzew sprowadzone z innych rejonów świata oraz roztaczał się piękny widok na dolinę Warty. Do celu pozostało nam tylko 5 km i dużo czasu, bo wiatr wiał nam w plecy i umożliwiał szybką jazdę. Zatrzymaliśmy się więc na stacji benzynowej w Lądzie, aby napić się kawy. Na miejscu dołączyła do nas Dagmara. O 11.30 wzięliśmy udział we mszy św., po której kleryk salezjanin oprowadził nas po pocysterskim opactwie należącym obecnie do Salezjanów. Obejrzeliśmy reprezentacyjny portal i sień, które przez wieki służyły jako główne wejście do kościoła. Zabytkowymi krużgankami poszliśmy do Kapitularza z drugiej połowy XIV w., gdzie na ołtarzu głównym był portret założyciela zakonu ks. Jana Bosko, a na ścianach widniały malowidła scen biblijnych. Pięknie prezentował się kościół z kopułą wieńczącą nawę główną. Na prawo od ołtarza głównego był drewniany ołtarz św. Urszuli z licznymi relikwiami. Okazało się, że bogato zdobione organy mają niezwykle brzmienie, w co musieliśmy uwierzyć na słowo, gdyż nie usłyszeliśmy ich podczas mszy. We wnętrzu przyciągały oko rzeźbione drewniane stalle, zabytkowa ambona, ozdobne konfesjonały, wspaniały ołtarz główny. Poza tym było dużo fresków i obrazów. Na końcu obejrzeliśmy Salę Opacką, gdzie obecnie mieści się czytelnia.
Po zwiedzeniu klasztoru udaliśmy się do mieszczącego się nieopodal Dworu w Lądzie, w którym mieści się Ośrodek Edukacji Przyrodniczej oraz siedziba Nadwarciańskiego Parku Krajobrazowego. Skonsumowaliśmy tam zamówioną wcześniej zupę grochową z wkładką oraz napiliśmy się kawy lub herbaty. Tak posileni ruszyliśmy w drogę powrotną tą samą trasą. Tym razem jechało się trudniej, bo wiatr wiał z przodu i wszystkie nawet małe nierówności terenu od razu spowalniały jazdę. Po drodze kilkakrotnie przystawaliśmy na odpoczynek i do Wrześni dotarliśmy około 16.30 po pokonaniu 60 km.
Grażyna
fot. Dagmara, Filip