To już tradycja, że na początku lipca zostawiamy swoje codzienne sprawy i ruszamy na pątniczy rowerowy szlak do Maryi na Jasnej Górze. Tegoroczna pielgrzymka rowerowa wpisała się w jubileusz 300-lecia Koronacji Cudownego Obrazu. Już po raz 6 wraz z przyjaciółmi wyruszyliśmy do Częstochowy na jasnogórski szczyt. Razem było nas 36 osób.
Dzień 1 – sobota 1 lipca
trasa: Września – Biechowo – Kołaczkowo – Pyzdry – Ruda Komorska – Kretków – Żegocin – Gołuchów – Kalisz – 95 km
Wystartowaliśmy z Wrześni w sobotę o godz. 5.00, dojechaliśmy do klasztoru ojców paulinów w Biechowie, gdzie o godz. 6.00 była uroczysta Msza św. rozpoczynająca nasze pielgrzymowanie – pod przewodnictwem o. Jana Pacha. Następnie ok. godz. 8.00 o. Józef udzielił nam błogosławieństwa na drogę i poświęcił nasze rowery. Słowo organizacyjne skierował też do nas Mieciu – kierownik pielgrzymki. Wszyscy razem pełni wiary, nadziei i dobrego humoru wyruszyliśmy na trasę pielgrzymki. Ze względów bezpieczeństwa jechaliśmy w trzech kilkunastoosobowych grupach prowadzonych i zabezpieczanych przez nasz Klub. Po drodze mijaliśmy wiele urokliwych krajobrazów i ciekawych miejscowości. Pogoda tego dnia była idealna do jazdy, ponieważ było ciepło, ale nie upalnie. Pierwszy dłuższy postój zrobiliśmy w Rudzie Komorskiej, następnie przez Lisewo dojechaliśmy do Kretkowa. Tam zatrzymaliśmy się przy kościele pw. Wszystkich Świętych, który też nawiedziliśmy. Miejscowy proboszcz ks. Jacek Bąk opowiedział nam ciekawą, choć tragiczną historię kościoła.
Parafia Kretków jest jedną ze starszych parafii na Ziemi Jarocińskiej. Posiadała akt erygujący, na który powoływał się proboszcz Stanisław w roku 1430. Kościół założyli i uposażyli właściciele tych ziem – ród Wczelów, którzy później przyjęli nazwisko Kretkowskich.
W 1397 roku wspólnocie parafialnej przewodniczył proboszcz Stanisław Wrzeszczewicz, a w roku 1429 Świętosław. W roku 1430 widnieje imię proboszcza Stanisława, który to zawezwał przed sąd konsystorski w Gnieźnie Mikołaja z Kamienia, który nie płacił dziesięciny w wysokości czterech grzywien. Proboszcz powoływał się na akt erekcyjny. Od 1449 do 1456 roku duszpasterzem był Świętosław z Kościelca, a znów po nim proboszcz o imieniu Stanisław. Pierwszy kościół parafialny w Kretkowie musiał istnieć już w XIV w. Świątynia poświęcona była Wszystkim Świętym. Kościół był zbudowany z drewna, miał niewielkie rozmiary. Świątynia była położona na terenie podmokłym, w miejscu zwanym Zimna Woda, które znajdowało się przy starym trakcie wiodącym z Żerkowa do Kretkowa, jednak ze względu na słaby stan budowli został rozebrany w połowie XVII w. i zastąpiony nowa świątynią. Budowę nowego kościoła zakończono w 1687 postawiono ją z drewna na nowym miejscu, z drugiej strony dworu. Obecnie stoi tam murowany kościół. Miejsce, na którym postawiono nowy budynek, było położone wyżej niż miejsce, na którym stał stary kościół. Teren ten był bardziej suchy. Kościół był większy od pierwszego, gdyż miał trzy ołtarze. Obecny, trzeci już kościół w Kretkowie powstał w roku 1802 r.
W wyniku pożaru, do którego doszło 13 maja 2011 roku, spłonęło prezbiterium kościoła parafialnego w Kretkowie. Zniszczenia objęły dwa obrazy, ołtarz z XVII w. i podłogę. Proboszczowi udało się natomiast uratować Najświętszy Sakrament. 14 kwietnia 2012 w obecności biskupa kaliskiego Stanisława Napierały, poświęcono i oddano do użytku wyremontowany kościół.
Sanktuarium Maryjne – Matki Bożej Kretkowskiej. Nie jest znane nazwisko artysty, który namalował obraz umiejscowiony obecnie w głównym ołtarzu. Obraz przedstawia Matkę Bożą o twarzy jasnej i rozpromienionej. Na głowie ma koronę. Na lewym kolanie Madonny stoi dziecię Jezus, dotykające lewą ręką winogrona, w prawej ręce, dotykającej ust, Jezus ma jedno grono, które zjada. Do roku 1957 obraz był w bocznym ołtarzu i to właśnie tam było najwięcej błogosławionych małżeństw. Od tamtego momentu obraz został obrazem Matki Boskiej Patronki Małżeństw.
Następnie po krótkiej modlitwie, ksiądz nas pobłogosławił i ruszyliśmy dalej do Żegocina. Tam starym zwyczajem przy WDK zrobiliśmy dłuższy postój, gdzie gospodarze poczęstowali nas kawą lub herbatą. Ciekawi historii miejscowości udaliśmy się do pobliskiego kościoła. Tam miejscowy Proboszcz ks. kan. Marek Kozica przybliżył nam dzieje miejscowości i kościoła.
Żegocin, w powiecie pleszewskim, w gminie Czermin. Pierwszą wzmiankę o miejscowości datuje się na rok 1391. Zgodnie ze spisywaną przez ks. Tymoteusza Kałubę Kroniką Parafialną, w 1521 r. Żegocin należał do Bartłomieja z Suchorzewskich (już wówczas na terenie wsi działała szkoła!). Ród sprawował pieczę nad miejscowością do 1639 r., kiedy z rąk Zygmunta wykupił ją Łukasz Jemiołkowski. Od 1695 r. właścicielami Żegocina byli: Mikołaj z Wybranowa Swiniarski (herbu Poraj), starosta liwski i Anna z Lisowskich. Około 1720 r. zarząd nad majątkiem przejął Andrzej Gajewski, kasztelan koczarski, do którego należały również dobra Błociszewo i Borzęciszki.
Od 1783 r. dziedziczką majątku została Izabella z Mycielskich Gajewska, kasztelanowa nakielska, wdowa po Antonim – staroście kościańskim. Następnie objął dziedzictwo Wiktor – hrabia szołdrski, po nim – Nepomucena Radońska. W 1835 r. nabył Żegocin Józef Pruski, w 1839 – Pelagia Pruska. W 1879 r., za spłaty rodzinne, wykupił Żegocin z rąk rodu Pruskich Józef Chłapowski, który zarządzał majątkiem wraz z żoną – Teofilą z domu Woroniecką. Utraciwszy jedynego dziedzica Chłapowscy powierzyli majątek bratanicy Józefa – Józefie, zamężnej hr. Łubieńskiemu. Pierwsza świątynia istniała tu już w 1415 (uległa spaleniu). Obecny kościół został wzniesiony w 1714 z fundacji Mikołaja Swinarskiego, starosty liwskiego (data budowy wyryta jest nad bocznym portalem wejściowym od strony północnej; odkryto ją i wyeksponowano w 1998). Świątynia jest drewniana, konstrukcji wieńcowej. Prezbiterium jest węższe od nawy. Wieża wzniesiona na nawie, kwadratowa, z kruchtą, zwieńczona barokowym hełmem z latarnią. Dach kryty gontem. Strop w nawie jest płaski z fasetą, natomiast w prezbiterium zbudowano pozorne sklepienie kolebkowe. W 2001 odkryto resztki polichromii wyobrażającej kotarę. Prospekt organowy pochodzi z końca XVIII wieku. Ołtarz główny i boczne są rokokowe. Główny zawiera obraz Matki Boskiej Śnieżnej z Dzieciątkiem, pochodzący z około 1780. Zawiera łaciński napis „Sancta Dei Genitrix ora pro nobis” co w tłumaczeniu oznacza: „Święta Boża Rodzicielko módl się za nami”. Obraz przeniesiono z Łęgu przed 1639. Koronacji płótna dokonał w 1965 kardynał Stefan Wyszyński. Boczne ołtarze pochodzą z pierwszej połowy XVIII wieku (dwa) i z około 1754 (dwa). Lokalna tradycja podaje, że dwa ołtarze boczne mogą pochodzić z kościoła jezuickiego w Kaliszu. Ambona, chrzcielnica (w formie anioła podtrzymującego misę), konfesjonały i dwie ławki z XVIII wieku reprezentują styl rokokowy. Ciekawostką jest fakt, iż często przebywała tu Helena Modrzejewska oraz kardynał Stefan Wyszyński.
Niezwykłe i ciekawe miejsce, lecz czas było ruszać dalej. Około godz. 13.00 dotarliśmy do Gołuchowa, gdzie zatrzymaliśmy się na kolejny dłuższy postój przy kawie, aby odpocząć i nabrać sił przed ostatnim odcinkiem tego dnia. Ponieważ nadciągały deszczowe chmury, więc zdecydowaliśmy się skrócić odpoczynek i ruszyć do Kalisza. Jechaliśmy ścieżką rowerową wzdłuż krajowej 12, a odgłosy burzy za plecami były bardzo motywujące 🙂 Na nocleg dojechaliśmy po godz. 16. Zakwaterowani zostaliśmy w Specjalnym Domu Wychowawczym im. św. Alojzego Orione w Kaliszu. Tam czekał na nas smaczny i upragniony obiad, po czym schowaliśmy rowery i zakwaterowaliśmy się w pokojach. Nastał czas wolny, który część osób wykorzystała na zakupy prowiantu na następny dzień, a inni na spacer po Kaliszu. Wieczorem nasz duchowy przewodnik o. Jan Pach zaprosił wszystkich uczestników na konferencję, której tematem była historia cudownego obrazu i jego koronacji, zakończona Apelem. Dzień pożegnał nas potężną burzą i ulewą.
Dzień 2 – 2 lipca
Trasa: Kalisz – Ołobok – Grabów n. Prosną – Czajków – Klonowa – Lututów – Wieluń – 90 km.
Drugi dzień naszego pielgrzymowania rozpoczęliśmy o godz. 7.00 wspólnym śniadaniem. Następnie po zapakowaniu bagaży, przygotowaniu rowerów i błogosławieństwie o. Jana ruszyliśmy w drogę. Niedzielne poranne ulice Kalisza były jeszcze „zaspane” i prawie puste. Zachmurzone niebo i deszczowa aura zmusiła nas do założenia okryć przeciwdeszczowych, lecz pogoda ducha i dobry humor sprzyjały pokonywaniu kolejnych kilometrów. Pierwszy, śniadaniowy postój był na 18 km w Ołoboku, akurat deszcz przestał padać i zrobiło się ciepło. Jako, że wiele osób jechało w pielgrzymce po raz pierwszy, postoje sprzyjały poznawaniu się i integracji.
Ołobok to bardzo stara i ciekawa wieś, wzmiankowana już od 1207 roku. W 1213 r. książę wielkopolski Władysław Odonic ufundował w Ołoboku klasztor, do którego sprowadził z Trzebnicy na Dolnym Śląsku cysterki. Początkowo zarówno kościół jak i zabudowania klasztorne wykonane były z drewna. Murowany kościół i przylegający doń cztero-skrzydłowy klasztor z wirydarzem powstały na przełomie XV i XVI w. Zniszczył je pożar w 1. poł. XVII stulecia. Budynki odbudowano dopiero w latach 1695-96, wtedy też od strony południowej dostawiono ośmioboczną kruchtę i kaplicę. Niecałe sto lat później, w latach 1780-88, przebudowano fasadę świątyni i wzniesiono wieżę. W 1837 r. władze pruskie zlikwidowały konwent. Do 1888 r. prawie całkowicie rozebrano zabudowania klasztorne. W latach 1922-24 przeprowadzono gruntowny remont kościoła, który do dziś pełni funkcję świątyni parafialnej.
Kościół pw. św. Jana Ewangelisty jest budowlą jednonawową, z nieco węższym prezbiterium. W zrębie późnogotycki, swój obecny barokowy charakter zawdzięcza przebudowom w XVII i XVIII w. Nawa i prezbiterium nakryte są sklepieniami kolebkowymi z lunetami, kaplica – sklepieniem żaglastym. Zachowało się jednolite, rokokowe wyposażenie wnętrza z końca XVIII w.; ołtarz główny zdobią rzeźby świętych cysterskich. Uwagę zwraca bogato zdobiona loża przełożonej klasztoru żeńskiego z herbami i inicjałami ksieni Brygidy Gorzeńskiej. Starszym zabytkiem jest marmurowa płyta nagrobna ksieni Zofii Łubieńskiej, zmarłej w 1636 r. Pozostałości budynku klasztornego to jego dawne skrzydło południowe, przylegające do kościoła od strony północnej, oraz część, w której kiedyś mieściły się kapitularz i skarbczyk, stykająca się od wschodu z prezbiterium świątyni. Przy kościele stoi barokowa, kamienna figura św. Wawrzyńca.
Chwilę później pojechaliśmy dalej w stronę Grabowa nad Prosną, tam zatrzymaliśmy się na rynku, aby napić się kawy w pobliskiej Restauracji „Stylowa”. Ku naszemu zaskoczeniu właściciel poczęstował nas pysznym plackiem drożdżowym – w tym miejscu jeszcze raz dziękujemy za gościnę! Wzmocnieni kawą i drugim śniadaniem udaliśmy się w dalszą podróż. Zrobiło się ciepło i nawet wyjrzało słońce. Wszystkim dopisywał dobry humor. Dało się odczuć rodzinną atmosferę. Jechaliśmy z myślą o niedzielnej Eucharystii, która tego dnia odbyła się w warunkach polowych. Miała miejsce w przepięknym otoczeniu przyrody – lasu, brzozowego zagajnika i łanu żyta. Było to wspaniałe, niesamowite i niezwykle wzruszające przeżycie. Umocnieni duchem i pełni pozytywnych wrażeń ruszyliśmy do Lututowa. Tam w Zajeździe „Lutold” czekał na nas smaczny niedzielny obiad, serwowany przez bardzo miłe i sympatyczne Panie z obsługi. Ogólnie mówiąc super! Do Wielunia zajechaliśmy po godz. 17.00 szczęśliwi i zadowoleni. Miejscem tegorocznego noclegu była Bursa Międzyszkolna. Czas wolny, wiele osób wykorzystało na spacer po Wieluniu, tu i ówdzie kosztując miejscowych specjałów oraz robiąc zakupy prowiantu na dzień następny. O godzinie 21.00 spotkaliśmy się w stołówce bursy, aby wysłuchać drugiej części konferencji i zakończyć ten niesamowity, pełen wrażeń dzień Apelem Jasnogórskim. Szybko rozeszliśmy się do pokojów, gdyż czekała nas bardzo wczesna pobudka.
Dzień 3 – 3 lipca
Trasa: Wieluń – Kraszkowice – Działoszyn – Popów – Miedźno – Biała – Częstochowa – Jasna Góra – 70 km.
Ranek przywitał nas szybko pogodną aurą, co zapowiadało piękny dzień. Pobudka o godz. 4.00. Podziękowaliśmy gospodarzom za gościnę i wyjechaliśmy o 5.30 niesieni błogosławieństwem o. Jana. Zostało nam już tylko 70 km do jasnogórskiego wzgórza. Pierwszy śniadaniowy postój był w Kraszkowicach. Posileni ruszyliśmy do Działoszyna przemierzając piękną krainę Załęczańskiego Parku Krajobrazowego. Wjazd do tego miasteczka był w iście kolarskim stylu, ponieważ był to długi i stromy zjazd, zakończony ostrym skrętem w lewo. Spora to dawka adrenaliny, tak bardzo potrzebnej na dalszy etap. Przy remontowanej fontannie na rynku zatrzymaliśmy nasz peleton, by ochłodzić się i odpocząć. W drodze do Miedźna czekał nas długi i stromy podjazd pod kapliczkę na skale w Raciszynie. Dlatego ze względu na duży ruch samochodowy i gorącą pogodę, a przede wszystkim, aby każdy mógł spokojnie swoim tempem pokonać to wzniesienie – podjeżdżaliśmy rotacyjnie. Przyznam, że było to spore wyzwanie, lecz satysfakcja na szczycie jeszcze większa. Teraz znów trochę historii.
Kaplica Najświętszego Serca Chrystusa Króla – Na rozległym jurajskim pagórku z opadającym ku północy skalnym zboczem, stoi wymurowana wysoko duża kaplica. Wieść gminna głosi, że w dawnych wiekach stała na szczycie pagórka szubienica, na której tracono walczących w powstaniu w 1863 roku. Mieszkańcy Raciszyna, aby upamiętnić te wydarzenia, wybudowali w tym miejscu skromną kapliczkę, niedługo po upadku powstania. W czasie II wojny światowej kapliczka została zburzona, jednak mieszkańcy odbudowali ją jeszcze „za Niemca”, w 1943 roku. Poświęcenia nowej kapliczki dokonano 30 października 1948 r. w uroczystość Chrystusa Króla. W środku kaplicy umieszczona jest figura Jezusa, przyniesiona przez pielgrzymów z Częstochowy. Kaplica w Raciszynie to jedno z wielu miejsc kultu, gdzie pielgrzymi w drodze na Jasną Górę zatrzymują się, aby odmówić modlitwę i odpocząć przez chwilę. Dawniej odbywały się tam okolicznościowe msze, lecz obecnie zaniechano tych praktyk. W 1996 r. kapliczka przeszła gruntowny remont i jest teraz znaczącym elementem krajobrazu.
Następnie jechaliśmy do Miedźna przemierzając teren walk w bitwie pod Mokrą – z kampanii wrześniowej 1939 r., w której polscy ułani zatrzymali niemieckie czołgi.
W końcu dotarliśmy do miejscowości Biała – naszej „górki przeprośnej”, aby pojednać się ze sobą, w pokoju i bez wzajemnych żalów zawitać do Maryi. Tradycyjnie też odbył się chrzest „pierwszaków” – poprzez polanie karku zimną wodą i otrzymanie razu witką „na cztery litery”.
Do celu pozostał już tylko jeden krok. Wjeżdżając do miasta przystanęliśmy na chwilę w miejscu, w którym nasze oczy ujrzały jasnogórską wieżę. Uczyniliśmy to, aby pochylić głowę, przyklęknąć, powitać Maryję Matkę i podziękować Opatrzności za szczęśliwe dotarcie. Na szczyt wjechaliśmy Aleją Henryka Sienkiewicza o godz. 11. Pełni radości, entuzjazmu, wdzięczności i zawierzenia, padliśmy na twarz przed Maryją. Cały trud i ból jazdy ofiarowaliśmy Jej. Następnie prowadzeni przez o. Jana, udaliśmy się rowerami na dziedziniec klasztorny, aby stanąć przed cudownym obrazem Matki Bożej.
W tym roku naszą bazą był dom sióstr, mogliśmy tam bezpiecznie zostawić rowery i odświeżyć się po trudach jazdy. O godz. 14.00 spotkaliśmy się wszyscy ponownie na dziedzińcu klasztornym skąd udaliśmy się do refektarza dolnego na obiad, przygotowany przez jasnogórskich kucharzy. Zasiadając wspólnie do stołu zaśpiewaliśmy naszą góralską modlitwę przed posiłkiem, która brzmi tak:
„Pobłogosław Panie z wysokiego nieba, hej!
co by nam na stole nie zabrakło chleba.
Nie zabrakło chleba, nie zabrało gruli, hej!
Ani tej miłości do naszej Matuli.”
Po posiłku o. Jan, który był również naszym przewodnikiem po klasztorze, zaprosił tylko męską część do miejsca gdzie panie wejść nie mogły – czyli za klauzurę. Pokazał nam wielki refektarz górny, który pamięta czasy króla Zygmunta III. Panie mogły to zobaczyć jedynie przez okienko z kuchni. Z refektarza, poszliśmy zobaczyć bibliotekę jasnogórską. Została ona umiejscowiona ponad wielkim refektarzem w skrzydle zachodnim klasztoru. Słusznie może być uważana do dzisiaj za jedno z piękniejszych i kompletnych zabytkowych wnętrz bibliotecznych w skali europejskiej. Swoim początkiem sięga ona XVIII w. W chwili otwarcia biblioteki długość półek wynosiła 326 metrów bieżących, co zapewniało możliwość magazynowania ok. 13 tysięcy woluminów. Z wielką uwagą słuchaliśmy opowieści ojca Jana, który przybliżył nam bogatą i niezwykłą historię biblioteki jasnogórskiej. O godz. 16.45 w Kaplicy Matki Bożej została odprawiona Msza św. dla rowerzystów – uczestników naszej pielgrzymki. Eucharystii przewodniczył oczywiście ojciec Jan.
Następnie był czas wolny do godziny 19.00, o której udaliśmy się na kolację. Po niej przyszedł czas na pakowanie rowerów i bagaży, aby ze spokojem wziąć udział w Apelu. Był to też czas pierwszych odjazdów – do domu odjechała GR Solczanie. O 21 wzięliśmy udział w Apelu jasnogórskim. No i przyszedł czas opuszczenia Jasnej Góry, „zapakowaliśmy się” do busów i wyruszyliśmy w drogę powrotną do Wrześni. Na miejscu byliśmy między godz. 2.00 a 3.00 w nocy.
Tegoroczna pielgrzymka była według wielu uczestników najlepszą ze wszystkich, jakie się odbyły. WIELKI SZACUN i podziękowania dla Miecia – głównego organizatora naszej pielgrzymki, który z ogromnym oddaniem i zaangażowaniem przygotował nasze wspólne pielgrzymowanie. Bardzo serdecznie DZIĘKUJEMY! – Ojcom Paulinom z Biechowa – o. Józefowi i o. Janowi, którzy otworzyli dla nas swoje paulińskie – biechowskie serca i przyjęli nas pod swoje pasterskie skrzydła. Niech Was Pan błogosławi i strzeże! Wreszcie DZIĘKI wszystkim uczestnikom, czyli Grupie Rowerowej Solczanie, Parafianom z Biechowa oraz członkom KTR Wrześnianie, za udział, obecność oraz niesamowitą, rodzinną atmosferę, która towarzyszyła nam podczas wspólnego pielgrzymowania. Podsumowując przejechaliśmy ok. 260 km., pokonaliśmy kilka znacznych wzniesień, były skurcze w łydkach, 3 przebite dętki, deszcz i słońce, chwilami wiatr w koła, czasem piachy. Czy było łatwo? Nie – ale było warto! Myślę, że był to niesamowity i bezcenny czas przeżyty razem, bo jak ktoś mądrze zauważył „każda minuta i każda chwila zdarza się tylko raz, tak szybko płynie czas…” Do zobaczenia na rowerowym szlaku…
Filip
fot. o. Jan, Filip