W niedzielny poranek 2 września udaliśmy się 12 osobową ekipą do Krzykos na Rodzinny Rajd Rowerowy pt. „Szukamy nowej drogi”. Impreza została zorganizowana przez GKRPA w Krzykosach oraz GR Solczanie. Ośmioro z nas dojechało do Krzykos „na kołach”, wyjeżdżając z Wrześni o 7 rano. Czterdziesto-kilometrowa trasa przebiegła nam dość szybko, gdyż do przodu pchał nas silny wschodni wiatr. Reszta dojechała samochodami.

Na starcie pojawiło się ok. 200 cyklistów. Po dokonaniu formalności oraz wykonaniu wspólnego, pamiątkowego zdjęcia wszystkich uczestników rajd wystartował. Tak więc o godz. 10.00 wyruszyliśmy na trasę jadąc w kilkunastoosobowych grupach. Nas poprowadziła koleżanka Kasia z GR Solczanie. Trasa wiodła przez niezwykle urokliwe, nadwarciańskie i leśne tereny. Po drodze mijaliśmy także ciekawe miejscowości, takie jak: Lubrze, Boguszynek, Zakrzewice, Gogolewko, Świączyń, Rogusko. Warto w tym miejscu wspomnieć szerzej o kilku z nich, ze względu na ich historię. Pierwszą miejscowością na trasie była wieś Lubrze, wzmiankowana od 1357r., była własnością kapituły gnieźnieńskiej. W czasie potopu szwedzkiego doszło tu do bitwy między Szwedami, a szlachtą i chłopami polskimi. W bitwie zginął szwedzki generał Jan Wejchard, hrabia z Wrzeszczewicz. W XIX w. wieś była własnością generała napoleońskiego Amilkara Kosińskiego z Koszut. Niesamowite – mała wieś, a taka historia…

Następnie dojechaliśmy do wsi Boguszynek, gdzie zatrzymaliśmy się przy pięknym drewnianym kościele pw. św. Józefa Oblubieńca. Wieś powstała w okresie osadnictwa na prawie olęderskim (nie mylić z Holendrami). Na koniec mogliśmy krótką chwilę podziwiać niezwykle okazałe zabudowania zespołu folwarcznego w Świączyniu z lat 1840 – 1890 (gorzelnia, stodoła, budynek inwentarski, spichrz, obory, stajnię, kuźnie, powozownię oraz rządcówkę) – niestety wszystko popadające w ruinę. Dalej jechaliśmy przez pola, łąki i lasy. Piękna pogoda, urokliwy krajobraz i doborowe towarzystwo sprawiło, że atmosfera rajdu była pełna dobrego humoru i radości. Niestety na jednym z leśnych odcinków trasy doszło do kraksy rowerowej z udziałem naszej koleżanki Basi – w jej efekcie doznała poważnego urazu i musiała zakończyć uczestnictwo w rajdzie. Na szczęście miała na głowie kask rowerowy, dzięki temu uchroniła głowę przed urazem. To zdarzenie pokazało nam wszystkim jak ważny, a wręcz konieczny jest kask na głowie podczas jazdy rowerem – szczególnie sceptykom jeżdżenia w kasku. Tak, więc szanowni Cykliści kaski na głowę podczas jazdy!

Około godziny 13.00 dojechaliśmy do mety rajdu ulokowanej w Gospodarstwie Agroturystycznym „Przystań pod Różą”. Na miejscu czekał nas smaczny poczęstunek w postaci grochówki, placka i napojów. Na koniec rozlosowano nagrody. Około godziny 15.00 wyruszyliśmy w drogę powrotną do Wrześni. Tego dnia pokonaliśmy ok. 110 km.

tekst i fot. Filip