W dniach od 6-8 lipca 2019 roku wyruszyliśmy już po raz 8 na rowerowy pątniczy szlak. Jechaliśmy z Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Biechowie do Narodowego Sanktuarium na Jasnej Górze w Częstochowie. W tym roku pielgrzymowaliśmy pod hasłem „Z dawna Polski Tyś KRÓLOWĄ Maryjo…” Uczestniczyło w niej 30 pielgrzymów rowerowych, z różnych miejsc: Wrześni, Goliny, Solca, Miłosławia, Miechowa, a nawet Kołobrzegu. Pielgrzymkę zorganizował Klub Turystyki Rowerowej „Wrześnianie”.

Dzień I – sobota 6.07.19

Trasa: Września – Biechowo – Pyzdry – Kretków – Żegocin – Gołuchów – Kalisz (92 km)

Pielgrzymkę rozpoczęliśmy tradycyjnie o godz. 6.00 Eucharystią w Sanktuarium w Biechowie, której przewodniczył o. Czesław z Krakowa, przebywający tu na urlopie. Następnie o. Bogdan, pobłogosławił wszystkich dobrym słowem i święconą wodą, po czym zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie. Jeszcze kilka słów organizacyjnych kierownika pielgrzymki Miecia i w drogę. Wyruszyliśmy ok. godz. 7.30. Ze względów bezpieczeństwa jechaliśmy w dwóch grupach, z których każda miała przewodnika i zamykającego. Pierwszą grupę prowadził Mieciu i Gosia, drugą grupę Filip i Dawid. Pogoda tego dnia była wymarzona- pochmurne niebo, przyjemny wiaterek i ciepło. Sprawiało to, że wszystkim udzielał się dobry humor i z radością pokonywaliśmy kolejne kilometry. Każdy z Nas wiózł ze sobą bagaż doświadczeń, zmagań i intencji, które chcieliśmy przedstawić Maryi na jasnogórskim szczycie. Po drodze na chwilę zatrzymaliśmy się w Kołaczkowie, potem za Pyzdrami w stronę Rudy Komorskiej, gdzie miał miejsce drugi postój śniadaniowy. Wcześniej stanęliśmy w lesie przy drodze, aby uczestniczyć w rozważaniach różańcowych, które prowadziła Joanna.

Następny postój był przy Sanktuarium Matki Bożej Kretkowskiej w kościele p.w. Wszystkich Świętych w Kretkowie. Jest to jedna z najstarszych parafii na Ziemi Jarocińskiej. Posiadała akt erygujący, na który powoływał się proboszcz Stanisław w roku 1430. Kościół założyli i uposażyli właściciele tych ziem – ród Wczelów, którzy później przyjęli nazwisko Kretkowskich. Jeżeli chodzi o historię obrazu, to nie jest znane nazwisko artysty, który namalował obraz umiejscowiony obecnie w głównym ołtarzu. Obraz przedstawia Matkę Bożą o twarzy jasnej i rozpromienionej. Na głowie ma koronę. Na lewym kolanie Madonny stoi dziecię Jezus, dotykające lewą ręką winogrona. W prawej ręce, dotykającej ust, Jezus ma jedno grono, które zjada. Do roku 1957 obraz był w bocznym ołtarzu i to właśnie tam było najwięcej błogosławionych małżeństw. Od tamtego momentu obraz stał obrazem Matki Boskiej Patronki Małżeństw. Miejscowy ks. Proboszcz otworzył nam kościół, który był przygotowany na ślub. Mogliśmy odpocząć i pomodlić się w cieniu świątyni – piękne miejsce. No, ale cóż, trzeba było ruszyć dalej… Po drodze mijaliśmy urokliwe, pachnące łąki, szeleszczące dorastającym zbożem i tak dotarliśmy do Żegocina.

Kolejne ciekawe i niezwykłe miejsce na szlaku pielgrzymki to Żegocin, XV wieczna wieś należąca dawniej m.in. do rodziny Chłapowskich, z którymi poprzez mariaż spokrewniona była Helena Modrzejewska. W tym miejscu mieliśmy długi odpoczynek, a dzięki uprzejmości Pani z miejscowego Ośrodka Kultury, zostaliśmy poczęstowani kawą lub herbatą. Ku uciesze wszystkich, nasza Siostra pielgrzymkowa Gosia przygotowała niespodziankę w postaci własnych pysznych wypieków. Było smacznie, wesoło i klimatycznie – bo na ścianach sali wisiały obrazy przedstawiające dawnych właścicieli i wygląd Żegocina. Co miłe szybko się kończy, więc udaliśmy się w dalszą drogę. Aura ciągle była dla nas łaskawa, więc kilometry uciekały spod kół szybko. Ostatni postój tego dnia miał miejsce w Gołuchowie, na krótkie uzupełnienie napojów, po którym wyruszyliśmy w ostatni etap do Kalisza. Mając w perspektywie obiad i prysznic jechaliśmy sprawnie, więc dość szybko pokonaliśmy ten odcinek. Na miejsce noclegowe u Orionistów dotarliśmy ok. godz. 16. Po rozlokowaniu się i posileniu nastąpił czas wolny. Dzień zakończyliśmy Apelem Jasnogórskim przy figurze Maryi na dziedzińcu Centrum Ojca Orione. W końcu przyszedł czas na zasłużony sen i wypoczynek. W nocy jednak pojawiła się niespodzianka – spadł deszcz.

Dzień II – niedziela 7.07.19

Trasa: Kalisz – Ołobok – Grabów n. Prosną – Czajków – Klonowa – Lututów – Wieluń (90 km)

Niedzielny poranek przywitał nas pochmurnie i mokro, pobudką o godzinie 5.30. Nikogo jednak to nie zrażało, wręcz przeciwnie – pełni optymizmu i pogody ducha zaczynaliśmy nowy dzień. Rozpoczęliśmy go Eucharystią w kaplicy p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej, która znajduje się w Centrum Księdza Orione. Było to możliwe dzięki uprzejmości ks. Damiana FDP, który zaoferował nam taką możliwość i swoją posługę. W tym miejscu serdecznie ks. Damianowi dziękujemy! Następnie zjedliśmy smaczne i pożywne śniadanie, w miejscowej stołówce. Jeszcze ostatnie porządki, pakowanie bagaży i w drogę. Jednak zanim, to nastąpiło, stanęliśmy w kręgu i wspólnie odmówiliśmy „Modlitwę o pogodę ducha”. Na drogę otrzymaliśmy kapłańskie błogosławieństwo, wspomnianego duszpasterza. Ruszyliśmy sennymi jeszcze nieco ulicami Kalisza, kierując się w stronę Ołoboku. Tu stanęliśmy na pierwszy odpoczynek tego dnia. Jako, że wiele osób jechało w pielgrzymce po raz pierwszy, postoje sprzyjały poznawaniu się i integracji. Postój szybko minął, a myśl o smacznym placku i kawie na następnym postoju pchała nas do jazdy, w czasie której mijaliśmy urokliwe wioski, piękne pola i łąki. Z pozycji siodełka otaczający nas świat wygląda wyjątkowo – nie jest się w stanie tego dostrzec szybko mknąc autem. W końcu dojechaliśmy do Grabowa nad Prosną, w którym tradycyjnie zatrzymaliśmy się w miejscowej Restauracji „Stylowa” na pyszny placek drożdżowy i kawę.

Wiele miejsc, przez które przejeżdżamy ma swoją ciekawą historię. Tak też jest z miastem Grabów nad Prosną. Otóż, we wczesnym średniowieczu była to wieś królewska, gród i osada handlowa na Pogrodziu. Pierwsza udokumentowana wzmianka o Grabowie jako wsi królewskiej położonej nad Prosną pochodzi z 1264 roku. Jej dzierżawcą był wówczas wojewoda poznański Beniamin Zaremba. O zamku w Grabowie czytamy w dokumentach z 1366 roku. Zapis nazwy Grabów – na oznaczenie zarówno osady, jak i zamku – pochodzi z 1391 roku. Nazwa miasta wzięła się prawdopodobnie od jego położenia w grabowym lesie nad rzeką Prosną. 20 sierpnia 1416 roku w Wiślicy, na prośbę ówczesnego dziedzica Marcina z Kalinowy Zaremby, kasztelana sieradzkiego, król Władysław Jagiełło nadał osadzie Grabów przywilej lokacyjny oparty na prawie magdeburskim, które dawało miastu spore możliwości samorządowe, oparte nie na zwyczajach, jak dotychczas, lecz urzędowych podstawach. Grabów był miastem królewskim położonym na ważnych szlakach handlowych i siedzibą starostwa niegrodowego. Ale czas wracać do rzeczywistości…

Posileni ciastem i kawą skierowaliśmy nasze rowery w stronę Lututowa, po drodze przejeżdżając prze urokliwe tereny leśne i polne. Opuściliśmy też województwo wielkopolskie, a wjechaliśmy do łódzkiego. Ponieważ wyjrzało słońce i zrobiło się gorąco, postanowiliśmy zatrzymać się jeszcze na chwilę we wsi Klonowa, lecz „zapach” smacznego obiadu w Lututowie nie pozwolił nam stać tutaj dłużej. Tam w Restauracji „Majorka” przy lututowskim rynku miał miejsce nasz postój obiadowy. Pożywieni i pokrzepieni smacznym i pożywnym jadłem udaliśmy się na ostatni etap tego dnia. Naszym celem był nocleg w Wieluniu, który zlokalizowany był w bursie międzyszkolnej. Kiedy zostaliśmy zakwaterowani nastał czas wolny. Jedni wykorzystali go na spacer po mieście, a inni na dokonanie zakupów prowiantu na kolejny dzień. O godzinie 20.30 spotkaliśmy się wszyscy razem, aby porozmawiać i poznać harmonogram ostatniego dnia pielgrzymki.

Dzień III – poniedziałek 8.07.19

Trasa: Wieluń – Kraszkowice – Działoszyn – Popów – Miedźno – Biała – Częstochowa – Jasna Góra (70 km)

No i nadszedł poniedziałek…, ostatni dzień wspólnego pielgrzymowania. Pobudka była o godzinie 4.00, gdyż w trasę wyruszyliśmy już o 5.00. Ktoś może zapytać, dlaczego tak wcześnie? Złożyło się na to wiele czynników – przede wszystkim bezpieczeństwo. Jazda w poniedziałek oznaczała większy ruch i „TIR-y” na drogach. Fakt ten nie zrażał jednak nikogo, jechaliśmy spokojnie pod czujnym gwizdkiem naszej służby porządkowej. W praktyce okazało się, że wyjazd o tak wczesnej porze był strzałem w dziesiątkę, ponieważ od rana ruch był mniejszy i pozwolił nam dość szybko przejechać do Działoszyna. Aura poranka był przyjemna i rześka. Dużą frajdą na trasie był zjazd z górki do miasta Działoszyn – aczkolwiek bez brawury i szaleństwa. Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu. Tu po krótkim odpoczynku i nabraniu sił wystartowaliśmy do Miedźna- przed nami było kilka znacznych wzniesień i podjazdów, szczególnie pod słynną Kapliczkę w Raciszynie. Cykliści pątnicy z ogromną radością pokonywali je i pewnie też samych siebie. Było to spore wyzwanie, ale satysfakcja jeszcze większa. Zatrzymywaliśmy się tu i ówdzie, aby odpocząć i napić się po pokonaniu tych pagórków. Ostatnim postojem była miejscowość Biała – nasza „górka przeprośna”. Chcieliśmy pojednać się ze sobą, w pokoju i bez wzajemnych żalów zawitać do Maryi. Tradycyjnie też odbył się chrzest „pierwszaków” – poprzez polanie karku zimną wodą i otrzymanie razu witką „na cztery litery”.

Do celu pozostał już tylko jeden krok. Wjeżdżając do miasta nasze oczy ujrzały jasnogórską wieżę. Myślę, że nie jeden pielgrzym, pochylił wówczas głowę, w duchu przyklęknął i powitał Maryję Matkę i podziękował Opatrzności za szczęśliwe dotarcie. Na szczyt wjechaliśmy Aleją Henryka Sienkiewicza ok. godz. 11. Pełni radości, entuzjazmu, wdzięczności i zawierzenia padliśmy na twarz przed Maryją. Cały trud i ból jazdy ofiarowaliśmy Jej. Następnie prowadzeni przez Miecia, udaliśmy się rowerami na dziedziniec klasztorny, aby stanąć przed cudownym obrazem Matki Bożej.

Czas na Jasnej Górze

Rowery zaparkowaliśmy w bezpiecznym miejscu na dziedzińcu klasztornym. Po odświeżeniu się o godz. 13. spotkaliśmy się wszyscy ponownie na dziedzińcu klasztornym, skąd udaliśmy się do refektarza dolnego na obiad, przygotowany przez jasnogórskich kucharzy. Zasiadając wspólnie do stołu jak zawsze zaśpiewaliśmy naszą góralską modlitwę przed posiłkiem, która brzmi tak:

„Pobłogosław Panie z wysokiego nieba, hej!

co by nam na stole nie zabrakło chleba.

Nie zabrakło chleba, nie zabrało gruli, hej!

Ani tej miłości do naszej Matuli.”

Po posiłku udaliśmy się na zwiedzanie Jasnej Góry z przewodnikiem, którą była s. Małgorzata – urszulanka szara. Dzięki spacerowi po jasnogórskim sanktuarium, poznaliśmy prawdziwą historię Kaplicy Cudownego Obrazu, Bazyliki, Sali Rycerskiej i Skarbca. Dowiedzieliśmy się także o bogatych w treści dziejach Paulinów, klasztoru i Sanktuarium. Zaskakujące jest dla mnie, że mimo wielu lat pielgrzymowania do tego miejsca – zawsze odkrywam i dowiaduję się czegoś nowego o tym niezwykłym i świętym Sanktuarium. O 16.30 zebraliśmy się w zakrystii Kaplicy Cudownego Obrazu, aby przygotować się i wejść tuż przed obraz Maryi – bowiem uczestniczyliśmy tam w Eucharystii wieńczącej naszą pielgrzymkę. Ku naszej radości, koncelebrował ją dla nas o. Józef. Kiedy zakończyła się Msza święta udaliśmy się na wspólną kolację. Po kolacji część pielgrzymów musiała już odjechać do domów. Następnie nastał czas wolny. Czas ten w większości wykorzystaliśmy na załadunek rowerów. W tym miejscu składamy gorące i serdeczne podziękowania Panu Robertowi Malinowskiemu, właścicielowi Fabryki Kotłów Malina z Paruchowa, który użyczył nam pojazd do transportu rowerów. Te osoby, które zostały spotkały się jeszcze o godzinie 21.00 na Apelu Jasnogórskim. Był to ostatni punkt naszej pielgrzymki, po czym udaliśmy się w drogę powrotną.

Podsumowując, pielgrzymka A.D. 2019 była kolejną bardzo dobrą, super zorganizowaną i perfekcyjnie prowadzoną. Słowa podziękowania dla Miecia – głównego organizatora i kierownika naszej pielgrzymki, Jagody – naszej skarbniczki oraz ojców Paulinów – o. Józefa i o. Bogdana,osób prowadzących i zamykających grupy oraz wszystkich uczestników pielgrzymki, bo to oni tworzyli swoją postawą i zachowaniem tą niesamowitą atmosferę wspólnego pielgrzymowania. Czas pielgrzymowania we wspólnocie rowerzystów, był i jest czymś niezwykłym i wyjątkowym. To czas dany nam, aby doświadczyć bycia razem. Jak mówią słowa piosenki ”… wiele słabych nici razem… To jedna silna lina!…”

tekst Filip

fot. Natalia, Gosia, Joanna