Zwiedzenie Kopalni Soli w Kłodawie było marzeniem członków naszego klubu prawie od początku jego istnienia, ale dopiero w 2019 roku zostało zrealizowane. W dniach 10-12.08.19 odbył się klubowy wyjazd rowerowy do Kłodawy.
1 dzień. 10.08.2019 (sobota)
Wczesnym
sobotnim rankiem wyruszyliśmy z Wrześni w kierunku Słupcy. Było
duszno, a w powietrzu wisiał deszcz. Na szczęście nie padało.
Jechaliśmy ścieżką rowerową do Gonic, a potem przez Staw i
Wólkę. Na stacji paliw w Wólce wypiliśmy kawę. Potem ruszyliśmy
dalej ścieżką rowerową przez Strzałkowo do Słupcy. Tutaj
odbiliśmy przez miasto w kierunku Koszut- Parceli. Tam też
zatrzymaliśmy się koło szkoły na pierwszy posiłek. Dalej
jechaliśmy przez Kamień, gdzie stanęliśmy na lody i chłodne
napoje, bo gdy słońce wyszło zza chmur zrobiło się gorąco i
duszno. Potem przejeżdżaliśmy przez Kozarzew, Kozarzewko, aż
dojechaliśmy do Kazimierza Biskupiego, gdzie znajduje się zespół
klasztorny pobenedyktyński, w którym mieści się Dom Rekolekcyjny
i Klasztor Misjonarzy Świętej Rodziny. Młody kleryk oprowadził
nas po zespole klasztornym opowiadając o historii tego miejsca i
działalności misjonarzy. Zwiedziliśmy zbiory
etnograficzne i przyrodnicze przywiezione przez misjonarzy m.in. z
Madagaskaru i Tajlandii. Dowiedzieliśmy się, że kościół w
Kazimierzu Biskupim był wybudowany w stylu późnogotyckim, po
zniszczeniach odbudowano go pod koniec osiemnastego stulecia, a
następnie kilkakrotnie odnawiano. Ze starszego wyposażenia
zachowały się m.in. nagrobek z 1605
roku oraz obraz św. Anny Samotrzeć z 1 połowy
siedemnastego stulecia. Klasztor został wybudowany na rzucie
podkowy i wzniesiono go w tym samym czasie, co kościół. Wokół
klasztoru rozmieszczone są krużganki wzniesione w osiemnastym
stuleciu, a wejście prowadzi przez drewniana wieżę-dzwonnicę.
Należy dodać, że znajduje się tam Wyższe Seminarium Duchowne.
Następnie pojechaliśmy przez Kamienicę, Pątnów-Adamów i Konin-
Gosławice. Dla niektórych były to nowe okolice, ale dla starszych
stażem klubowiczów tereny były znane z rajdów po Koninie. Dalej
jechaliśmy nad jeziorem Pątnowskim i mijaliśmy tereny „dziewicze”,
rzadko spotykane w tak bliskiej odległości od centrum Konina. Potem
podążaliśmy do Lichenia Starego przez miejscowości Kępa i
Wąsosze, w sąsiedztwie Jeziora Licheńskiego. Widoczna z daleka
wieża bazyliki licheńskiej wskazywała, że cel naszej podróży
blisko. Po dojechaniu do Lichenia Starego na licznikach rowerowych
mieliśmy 67 km (potem jeszcze dokręciliśmy kilkanaście po
Licheniu). Najpierw udaliśmy się na kwatery przy ulicy
Kłosowskiego, gdzie przywitał nas bardzo rozmowny gospodarz. Po
krótkim odpoczynku i odświeżeniu się pojechaliśmy rowerami na
obiad do centrum.
Gdy wróciliśmy
dołączył do nas jeszcze Mieciu, którego przywieziono samochodem.
Po podzieleniu się wrażeniami pojechaliśmy do Sanktuarium
Maryjnego, aby pospacerować po jego terenie, zwiedzić bazylikę, a
potem o godzinie 20.00 wziąć udział w prezentacji brzmienia
organów mieszczących się w bazylice. Rzeczywiście ich niezwykłe
brzmienie zrobiło wrażenie na nas. Po powrocie, wieczór
spędziliśmy na rozmowach i opowiadaniu żartów.
2
dzień. 11.08.2019 (niedziela)
Następnego
dnia znów wstaliśmy wcześnie, Dojechała do nas Gosia i wszyscy
udaliśmy się na 7.30 do bazyliki na mszę. Po niej pożegnaliśmy
Filipa i Piotra, którym obowiązki służbowe nie pozwalały jechać
z nami dalej. O 9.30 wyruszyliśmy w dalszą drogę. Naszym celem
było Sanktuarium Matki Bożej Zwycięskiej w Brdowie. Tuż za
Licheniem źle nas poprowadził sygnał GPS i kilka razy krążyliśmy
w kółko. Żartowaliśmy, że chyba po to, aby wyrobić sobie
kondycję i podziwiać widoczną z tego miejsca wieżę Sanktuarium w
Licheniu. Jechaliśmy przez Bylew- Parcele, Pogoń Gosławicką do
Ignacewa, w którym wyjechaliśmy na drogę nr 264 łączącą Ślesin
z Sompolnem. Po przejechaniu niedługiego odcinka drogi odbiliśmy w
kierunku Lubstowa, jednakże do niego nie dojeżdżając.
Interesowały nas tereny kopalni odkrywkowej w okolicach Lubstowa,
która działała tam w latach 1982-2009 i była jedną z
najgłębszych odkrywek węgla brunatnego w Polsce. Niestety niewiele
można było zobaczyć, bo tereny pokopalniane były zrekultywowane i
został zasadzony las. W miejscowości Police udało nam się
poobserwować działającą maszynę, należącą do Kopalni Węgla
Brunatnego Konin, która transportowała węgiel taśmami na
węglarki. Byliśmy bardzo ciekawi jak wygląda teren po odkrywce,
ale dopiero w drodze powrotnej zbaczając 200 m z trasy zobaczyliśmy
ogrom wyrobiska i powstałego zbiornika wodnego. Po przybyciu do
Sompolna najpierw zatrzymaliśmy się koło sklepu, bo temperatura
przekraczała 30 stopni Celsjusza i byliśmy bardzo spragnieni. Potem
przejechaliśmy przez miasto. Po drodze mijaliśmy zbór ewangelicki
z XIX w., synagogę z pocz. XX w. oraz kościół parafialny w stylu
neogotyckim. Pojechaliśmy dalej do Izbicy Kujawskiej drogą nr 269.
Ruch nie był duży jak na niedzielę przystało. Utrudnieniem było
natomiast pofałdowanie terenu jak to na Kujawach- co zjechaliśmy z
górki to znów był podjazd i tak przez około 20 km. Dobrze, że
chociaż wiatr wiał w plecy. Po dojechaniu do Izbicy Kujawskiej
zatrzymaliśmy się na rynku. Odpoczywaliśmy w cieniu drzew i
chłodziliśmy się lodami. Na rynku znajdował się pomnik
poświęcony poległym w czasie Drugiej Wojny Światowej, popiersie
Fryderyka Chopina oraz fontanna dająca ochłodę. Tylko
najwytrwalszym wystarczyło sił, aby podejść do pobliskiego
kościoła pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Odpuściliśmy sobie również zwiedzanie unikatowych grobowców
sprzed 5500 lat znajdujących się kilka kilometrów dalej. Po
odpoczynku i zregenerowaniu sił pojechaliśmy drogą nr 270 do
Brdowa, najpierw ścieżką rowerową, a potem jezdnią. Jako, że
odległość wynosiła około 10 km, więc szybko minęła nawet przy
niesprzyjającym wietrze. Z daleka widać było Jezioro Brdowskie i
wieżę kościoła. Do sanktuarium w Brdowie, gdzie mieliśmy nocleg,
dojechaliśmy wcześniej ni planowaliśmy, więc przed obiadem
wzięliśmy odświeżającą kąpiel. Dzięki życzliwości przeora
klasztoru udało nam się zwiedzić kościół i poznać jego
historię, którą przybliżył nam brat paulin. Poznaliśmy również
historię Brdowa, które ongiś było miastem królewskim, a teraz
jest tylko wsią. Dowiedzieliśmy się, że kościół w Brdowie
pierwotnie gotycki, został zbarokizowany
i rozbudowany w XVII i XVIII w. Pomiędzy
kościołem a klasztorem znajdowała się wieża czterokondygnacyjna
wybudowana w 1790.
W 1436 r
król Władysław
Warneńczyk istniejącą
parafię przekazał pod opiekę paulinom. Ojcowie paulini opiekowali
się parafią z przerwami do 1870 r.,
a ponownie wrócili do klasztoru w 1952 roku.
Na zwiedzaniu tej małej wioski, spacerze nad jezioro oraz
wieczornych pogaduszkach minęła nam reszta dnia. Tego dnia na
rowerach przejechaliśmy 58 km przemieszczając się z Wielkopolski
na Kujawy i znów do Wielkopolski.
3
dzień. 12.08.2019 (poniedziałek)
Ostatniego
dnia naszej wyprawy również wstaliśmy wcześnie, bo na godz. 10.00
było zaplanowane zwiedzanie kopalni soli w Kłodawie. Zjedliśmy
śniadanie i wyruszyliśmy w ponad 25 km trasę. Po dojechaniu do
głównej drogi znaleźliśmy się w Nowinach Brdowskich. Był tam
pomnik poświęcony powstańcom styczniowym, którzy pod dowództwem
Francuza Léona
Younga de Blankenheima
stoczyli
przegraną bitwę z dwukrotnie liczebniejszymi oddziałami Moskali.
Bitwa pod Brdowem była jedną z większych bitew powstania
styczniowego na terenie Wielkopolski. Dalej pojechaliśmy przez
las wykorzystując cień i przyjemny chłodek. Droga gruntowa nie
była zła. Trochę nerwowo zrobiło się później, gdy
kilkadziesiąt metrów trzeba było prowadzić rowery z powodu piachu
na drodze. Nie wiedzieliśmy, co nas czeka na trasie, więc nie
robiliśmy dłuższych przystanków, tylko tyle, aby się napić.
Mijaliśmy małe miejscowości jadąc przez las, a potem bocznymi
drogami wśród pól, nie wiedząc ile jeszcze nam pozostało km do
celu. Na szczęście do Kłodawy dojechaliśmy o 9.45. Mieliśmy czas
tylko, aby kupić zamówione wcześniej bilety wstępu i zaraz
poszliśmy zwiedzać kopalnię soli z dwoma przewodnikami.
Najpierw założyliśmy dla bezpieczeństwa kaski ochronne, a potem
zjechaliśmy grupami na poziom 600 m pod powierzchnią ziemi. Zjazd
windą z prędkością 6 m/s dał niezapomniane wrażenia. Z
przewodnikiem przeszliśmy do podziemnej kaplicy św. Kingi,
opiekunki górników solnych. Po drodze opowiadał nam historię
powstania złóż kłodawskich oraz o zastosowaniu różnych rodzajów
soli. Przechodziliśmy przez wyeksploatowane komory solne,
oglądaliśmy w Dużej Komorze maszyny i urządzenia górnicze.
Niektóre z mniejszych komór urządzono jako atrakcję turystyczną
np. Grota Drakuli, pomnik Skarbka. W największej natomiast mieściła
się sala koncertowa. Zawiązaliśmy z jednym z przewodników nić
porozumienia, bo też był pasjonatem turystyki rowerowej. Po 2,5
godzinnym zwiedzaniu wyjechaliśmy na powierzchnię. Dostaliśmy po 1
kg soli na pamiątkę i zrobiliśmy zakupy w sklepie z wyrobami
solnymi. Następnie udaliśmy się na smaczny obiad do Domu Górnika.
Potem czas do odjazdu pociągu spędziliśmy w miejscowej pizzerni na
kawie. Pociąg mieliśmy około 16.30, więc już wcześniej udaliśmy
się na oddaloną od centrum stację.
Trochę martwiliśmy się czy 11osób zmieści się z rowerami w
pociągu. Okazało się, że niepotrzebnie, bo pociąg kończył bieg
w Kłodawie i wracał do Poznania, a miły pan konduktor pozwoli nam
nawet 2 rowery umieścić w przedziale konduktorskim. Tego dnia
pokonaliśmy na rowerach 36 km. Pogoda nam sprzyjała,
choć było zbyt upalnie. Dopiero w drodze powrotnej zaczęło padać.
Do Wrześni wróciliśmy przed 18.
W doborowym towarzystwie
Wrześnian czas trzydniowego wyjazdu szybko minął, a my staliśmy
się bogatsi o to, co zobaczyliśmy i przeżyliśmy wspólnie.
Grażyna, fot. Gosia